Ratujmy dzikie pszczoły
- monasgardens
- 2 paź
- 4 minut(y) czytania
Od czasu do czasu możemy usłyszeć o różnych inicjatywach zachęcających do ratowania pszczół, które istotnie są niezbędnym ogniwem w łańcuchu produkcji żywności.
Poza pszczołami zapylaniem zajmuje się więcej owadów – trzmiele, motyle, biedronki, bzygowate (muchy) i inne. Większość z nas, słysząc o zapylaniu, myśli jednak głównie o pszczołach. Co więcej, słowo „pszczoła” kojarzy nam się z pszczołą miodną, czyli taką mieszkającą w ulu i robiącą miód. I nie ma w tym nic dziwnego – pszczoła miodna pełni ważną rolę w gospodarce. Jednak ogromną grupę zapylaczy stanowią także m.in. dzikie pszczoły, różniące się od pszczół miodnych pod wieloma względami. Przede wszystkim to właśnie one potrzebują ocalenia.

Pszczoła miodna jest zwierzęciem hodowlanym, niemal „udomowionym”. Hoduje się ją w ulach dla produkcji miodu, który, poza walorami smakowymi, ma wiele korzystnych dla naszego zdrowia właściwości. Pszczołom miodnym zapewnia się dostęp do pożywienia, a kiedy w rodzinie pszczelej pojawi się widmo choroby, wdraża się leczenie.
Dzikie pszczoły nie robią miodu. Nie żyją w koloniach jak pszczoły miodne, często prowadzą samotniczy tryb życia. Zamieszkują dziuple, norki w ziemi, jamki w drewnie czy puste w środku, zdrewniałe łodygi. Kiedy usiądą na kwiecie, który wcześniej odwiedziła pszczoła zainfekowana śmiertelnym pasożytem, nikt ich nie leczy i umierają. Mimo to są niezbędne dla produkcji żywności, gdyż zapylają większą część roślin. Są wyspecjalizowane w zapylaniu konkretnych gatunków, które, zapylone przez owada ewoluującego razem z nimi, lepiej owocują. Jeśli więc zginą wyspecjalizowane w ich zapylaniu owady, rośliny także zanikną, przez co stopniowo będzie zmniejszać się ich różnorodność. A to z kolei będzie stanowiło coraz większy problem przy produkowaniu zróżnicowanej żywności.
Dzikie pszczoły razem z pszczołami miodnymi biorą udział w zapylaniu np. sadów, sprawiając, że rośliny mają lepszą wydajność i zbiory są lepsze. Dzieje się tak dlatego, że są zapylane przez różnych zapylaczy. Ponadto do zapylenia rośliny potrzebne jest mniej dzikich pszczół wyspecjalizowanych w jej zapylaniu niż miodnych, które są zapylaczami „uniwersalnymi”.

Dlaczego na świecie pojawił się problem malejącej populacji dzikich pszczół?
Główną przyczyną jest rolnictwo przemysłowe, które zabiera coraz więcej areałów. Łąki, nieużytki i inne naturalne owadzie habitaty znikają na rzecz uprawnych monokultur. Pszczoła miodna mieszka w ulach, ale dzika traci swój dom. Na monokulturach jest o wiele mniej dzikich roślin, którymi żywią się dzicy zapylacze. Kiedy na taką uprawę dodatkowo przywiezione zostają ule z pszczołą miodną, ta ma zdecydowaną przewagę liczebną i wypiera dzikie pszczoły, nie zostawiając wiele dostępnego pożywienia. Przekonanie, że „stawianie uli na łące pomaga ratować pszczoły”, jest nie do końca trafne.
Kiedy przez kilka dni w roku na wielkich polach uprawnych kwitnie rzepak czy facelia, po przekwitnięciu powstaje tzw. „pustynia pożytkowa”. Pszczoły miodne nie maja skąd zebrać pyłku. Wtedy pszczelarze przenoszą ule, nierzadko w okolice leśne, gdzie różnorodność gatunków skutkuje ciągłością kwitnienia, oferując tym samym dostępność nektaru. Dlatego też pasieki stacjonarne (czyli takie, których się nie przenosi) występują tylko w tych miejscach, gdzie przez cały sezon rosną rośliny zapewniające pożywienie. A więc nie w sąsiedztwie wielkich powierzchni uprawnych. W takiej sytuacji dzikie pszczoły i trzmiele, których domy na dzikiej łące zostały zamienione na kwitnący tylko 20 dni w roku rzepak, nie mają pożywienia. Natura funkcjonuje w oparciu o różnorodność biologiczną. Większa różnorodność roślin to dłuższy czas kwitnienia i dostęp do pożywienia dla wszystkich zapylaczy w czasie od wiosny do jesieni.
Drugim poważnym problemem są pestycydy. Opryski wykonywane niewłaściwie zabijają nie tylko szkodniki, ale i zapylaczy – zarówno dzikich, jak i hodowlanych. Nie należy stosować zabójczych dla pszczół pestycydów, a jeśli już, to przestrzegać zasad ich stosowania – podstawową sprawą jest unikanie potencjalnie szkodliwych oprysków w godzinach aktywności zapylaczy. Mimo iż wydaje się to oczywiste, nadal zdarza się, że opryski wykonywane są niezgodnie z tą zasadą. Co tym bardziej dziwi, bo bez zapylaczy nie będzie plonów, a bywa, że traktowane są, jakby pochodziły z niewyczerpanego źródła.
Co możemy zrobić w naszych ogrodach i ogródkach, aby faktycznie ratować pszczoły?
Nie kośmy trawy ani za często, ani za krótko, aby owady miały gdzie się schować, a kwiaty mogły kwitnąć. Jeśli mamy taką możliwość, przeznaczmy fragment naszego ogrodu na dziką łąkę czy na bylinowy, kwitnący skwerek. W balkonowych donicach i skrzynkach siejmy miododajne kwiaty łąkowe. Przemysł ogrodniczy obecnie tworzy wiele odmian sterylnych, a więc takich, które nie produkują nasion, ale dzięki temu mają np. trwalsze i okazalsze kwiaty. Takie rośliny zwabiają owady wyglądem, ale nie mają nektaru ani pyłku, a więc pokarmu dla zapylaczy. Z punktu widzenia owada są stratą czasu i cennej energii.
Jeśli chodzi o trzmiele, to lubią one mieszkać w ziemi, ale możemy także zainstalować (kupić lub wykonać samodzielnie) specjalne budki, wykładając je liśćmi, mchem czy trawą i umieszczając w zacienionym miejscu. Możemy też zamontować znane już tzw. hotele dla owadów lub zrobić schron dla dzikich pszczół.
Upewnijmy się, że budka dla trzmiela czy hotel dla owadów ustawione są miejscu, gdzie owady będą miały co jeść. Stawianie ich tam, gdzie nie ma dostępu do kwiatów w niedużej odległości, nie będzie sensownym wyborem.
W sąsiedztwie łąki w słonecznym miejscu warto umieścić poidełko dla owadów. Możemy je zrobić z czegokolwiek o niskich brzegach, np. płytkiej miski czy podstawki pod doniczkę. Pojemnik wypełniamy kamykami, keramzytem, mchem, patykami i uzupełniamy wodą w taki sposób, aby jej poziom był prawie na równo lub niewiele niżej od kamieni, co ułatwi owadom dojście do wody bez ryzyka wpadnięcia. Poidełko może stać gdziekolwiek, nie musi stać na ziemi. Najlepiej w półcieniu lub miejscu czasowo nasłonecznionym, gdyż w pełnym słońcu woda szybko wyparuje. W upalne dni pamiętajmy o uzupełnianiu poidełka świeżą wodą.




